VII Rajd „Szlakiem Wilków”

4 – 6 wrzesień 2009 r.

 

Termin ustaliliśmy na początek września. Jedynym utrudnieniem była pogoda, bezustanne deszcze i niewiele wskazywało na jakąkolwiek ulgę. Najbardziej szczegółowe prognozy znalezione w internecie dawały jednak lekkie złudzenie i cień nadziei – zapowiadały słabe zanikające opady kończące się gdzieś na południe od Lipy, na północ od wsi Jastkowice, a my zamierzaliśmy dotrzeć dalej na południe. No i te opady miały skończyć się do godziny 21.

Popołudniowym pociągiem nasza siódemka dotarła do Lipy, skąd szybkim marszem osiągnęliśmy leśną asfaltówkę i ze względu na czas podążyliśmy nią aż do leśniczówki w pobliżu wsi Goliszowiec. Stamtąd po krótkim odpoczynku, już w całkowitych ciemnościach szliśmy na przełaj na południe przedzierając się obok rezerwatu Jastkowice. Było ciepło i parno, a zapowiadany deszcz nie padał, co wzięliśmy za dobry znak i potwierdzenie prognozy. Poniżej rezerwatu chwyciliśmy szlak prowadzący na wschód i podążyliśmy nim dalej szybkim marszem bez zapalania latarek. Na nocleg wybraliśmy suche miejsce leżące kilkaset metrów od drogi. Było ciepło i komfortowo.

Niestety, interentowa prognoza kompletnie się nie sprawdziła. Właśnie w środku nocy, a więc po tej 21, rozpadało się na całego i kto niezbyt dobrze się zabezpieczył, ocknął się w kałuży wody. Na szczęście było nadal ciepło. Obudziliśmy się jednak przemoczeni, a pochmurne niebo zapowiadało powtórkę – no cóż, wszystkie dotychczasowe rajdy udały nam się na sucho, przy bezdeszczowej pogodzie, więc jakaś odmiana też się nam należy. Wkrótce znów zaczęło padać i do tego ochłodziło się. Idąc dalej na wschód przecięliśmy Bratoszową Górę i skręciliśmy na północ. Szliśmy dalej wydmowym wzgórzem, które zatrzymuje spływ wody z bagna Imielty. W miejscu, gdzie wzgórze dociera do stawu, chętni skorzystali z kąpieli. Nie była zbyt komfortowa, bo padało i nie było za ciepło. Odwiedziliśmy cypel Wielka Grępa gdzie odpoczęliśmy chwilę i spożyliśmy posiłek. Stamtąd szlakiem przez uginające się torfowisko doszliśmy do Małej Grępy, a dalej zawróciliśmy na północ i na zachód i dotarliśmy w rejon rybakówki Siembidy, gdzie zapadliśmy na nocleg.

Następnego dnia rozdzieliliśmy się; jedna grupa udała się w kierunku Lipy, druga na północ do Zaklikowa. Obie grupy wróciły pociągiem w kilkugodzinnych odstępach.

Po podliczeniu trasy okazało się, że przeszliśmy ponad 100 km.